poniedziałek, 10 października 2011

"The Original Beauty Bible" obalanie mitów część I

Jak obiecałam w ostatnim poście, mój nowy projekt będzie polegał na tłumaczeniu najciekawszych i najważniejszych według mnie fragmentów książki "The Original Beauty Bible" napisanej przez panią Paulę Begoun. Książka ta traktuje głównie o kosmetykach i przemyśle kosmetycznym. Pierwsza część będzie zawierać najczęstsze mity dotyczące kosmetyków. 
Mity będą numerowane oryginalnie, abyście mogły odnieść się do książki, jeśli będzie taka możliwość. Niektóre będę opuszczać (np. mity o wyższości europejskich kosmetyków nad amerykańskimi), zachowam najważniejsze. Tyle tytułem wstępu, teraz przejdźmy do mitów.

Mit 1: Istnieją produkty do pielęgnacji skóry, które są lepsze niż Botox lub lepsze niż wypełniacze.
Fakt: W ciągu ostatnich kilku lat firmy kosmetyczne twierdziły, iż ich produkty mogą konkurować, a nawet mieć lepsze efekty niż zabiegi medycyny estetycznej, takie jak Botox.
Reklamy w magazynach modowych dla kosmetyków tego typu często straszą, jak niebezpieczne mogą być zastrzyki z Botoxu. W Botoxie nie ma nic strasznego ( poza brzmieniem nazwy „toksyna botulinowa). Właściwie, badania dotyczące skuteczności i bezpieczeństwa mają pozytywne wyniki dla każdego zaburzenia, które ma toksyna botulinowa leczyć. Tych zaburzeń jest wiele, od porażenia mózgowego u dzieci, przez bóle głowy do tików ocznych.
Z drugiej strony, nie istnieją absolutnie żadne badania udowadniające, że jakiekolwiek kosmetyki do pielęgnacji skóry mogą chociaż w małym stopniu działać jak Botox, lub inne wypełniacze (Restylane, Artecol), albo jak zabiegi laserowe. Niezależnie od składników lub obietnic jakie dostajemy, nie jest to po prostu możliwe. Nawet Botox nie działa jak Botox, jeśli zaaplikujemy go na skórę, zamiast wstrzyknąć go w mięście mimiczne. Również wypełniacze nie działają zaaplikowane na skórę. […] Wierzyć, że produkty kosmetyczne mogą mieć takie działanie, to kompletna strata pieniędzy. […]

Mit 3: Kosmetyki do pielęgnacji skóry należy dobierać na podstawie wieku.
Fakt: Wiele produktów na rynku ma być przeznaczonych dla specyficznej grupy wiekowej, szczególnie dla „dojrzałych” kobiet; dojrzałe najczęściej oznacza kobiety po 50 roku życia.
Zanim przy zakupie kosmetyków zasugerujesz się wiekiem, zadaj sobie pytanie. Dlaczego grupa kobiet po 50-tce jest zawsze „wrzucona do jednego worka”. Zgodnie z tą logiką, osoba 40- lub 45-letnia nie powinna używać tych samych produktów co osoba mająca 50 lat (tylko o 5 lub 10 lat starsza), natomiast osoba mająca lat 80 powinna stosować te same kosmetyki co 50-latka. Jeśli nie ma to dla ciebie sensu, masz rację.
Aby wyjaśnić to zamieszanie, musisz wiedzieć, iż skóra ma różne potrzeby zależne od rodzaju skóry, a nie wieku. Nie każdy w tej samej grupie wiekowej ma ten sam typ skóry. Twoja codzienna pielęgnacja skóry zależy od tego jak sucha, zniszczona słońcem, tłusta, wrażliwa, cienka, normalna, albo problemowa jest twoja skóra. Żadna z tych cech nie jest związana z wiekiem. Dodatkowo istnieje kwestia trądziku różowatego, łuszczycy, alergii i innych zaburzeń skórnych, które również nie mają związku z wiekiem.
Tak naprawdę, każdy powinien chronić zewnętrzną barierę skóry w dokładnie ten sam sposób- unikać niepotrzebnej ekspozycji na słońce (filtry UV), nie palić, nie podrażniać skóry i używać kosmetyków naładowanych antyoksydantami i składnikami identycznymi ze skórą (chodzi tu o składniki identyczne do cementu międzykomórkowego i bariery wodno-lipidowej /od tłumacza/). Wiele młodych kobiet posiada suchą skórę, natomiast wiele starszych kobiet ma skórę tłustą z wypryskami (szczególnie kobiety wchodzące w okres menopauzy, ze względu na zmiany hormonalne).
[…]
Przekroczenie 50-tki nie oznacza od razu, że skóra staje się wysuszona i potrzebne są kosmetyki do pielęgnacji skóry „dojrzałej”. Właściwie prawie wszystkie produkty tego typu są po prostu przeznaczone dla skóry suchej i nie różnią się od innych kosmetyków dla suchej skóry dostępnych na rynku. Poza tym dla wielu kobiet po 50-tce (łącznie z autorką) walka z wypryskami nie skończyła się. Pozwólcie mi powtórzyć: nie istnieją produkty przeznaczone dla starszych kobiet, które rozwiązują inne problemy niż sucha skóra.


Mit 4: Produkty oznaczone jako „hipoalergiczne” są lepsze dla skóry wrażliwej
Fakt: „Hipoalergiczny” jest to praktycznie nic nieznaczące słowo.
W przemyśle kosmetycznym termin ten jest niczym innym niż reklamową „kombinacją’, która sugeruje, że produkt nie powinien (lub ma mniejsze skłonności) powodować reakcji alergicznych i przez to jest lepszy dla skóry wrażliwej lub problemowej. „Sugerować” nigdy nie znaczy to samo co „stwierdzać fakt”, a w tej sytuacji nieprawdą jest, że produkty oznaczone jako „hipoalergiczne” nie są lepsze dla skóry wrażliwej. Nie istnieją akceptowane metody badawcze, restrykcje dotyczące składników, regulacje, wskazówki, reguły ani procedury, które miałyby ustalić, czy produkt jest hipoalergiczny. Firma może oznaczyć produkt jako „hipoalergiczny”, ponieważ nie istnieją prawne regulacje zabraniające tego typu praktyk. […] Słowo „hipoalergiczne” nie daje żadnego wytłumaczenia na temat tego, co tak naprawdę nakładasz na swoją skórę.


Mit 5: „Testowany dermatologicznie” na etykiecie kosmetyku sugeruje, że produktowi i obietnicom producenta można zaufać.
Fakt: Nie powinno się wierzyć stwierdzeniu „testowany dermatologicznie”, tak samo jak tytułowi doktorskiemu na etykiecie. Nie oznacza to, iż dostajesz lepszą formułę kosmetyku.
Istnieje wiele mylących aspektów twierdzenia „testowany dermatologicznie”. Na szczycie listy jest fakt, iż nie wiemy, jaki dermatolog badał produkt, co tak naprawdę testował i jakie były rezultaty. […] W większości przypadków termin ten oznacza iż firma zapłaciła jakiemuś doktorowi, aby stwierdził, że kosmetyk ten jest dobry (a istnieje wielu lekarzy na garnuszku u firm kosmetycznych). Albo mogli przeprowadzić badania, ale tylko na sześciu osobach, lub używając metod, których wyniki będą na pewno pozytywne. A takie praktyki są to częstsze praktyki, niż myślisz. […]

0 komentarze: