Jak obiecałam w ostatnim poście, mój nowy projekt będzie polegał na tłumaczeniu najciekawszych i najważniejszych według mnie fragmentów książki "The Original Beauty Bible" napisanej przez panią Paulę Begoun. Książka ta traktuje głównie o kosmetykach i przemyśle kosmetycznym. Pierwsza część będzie zawierać najczęstsze mity dotyczące kosmetyków.
Mity będą numerowane oryginalnie, abyście mogły odnieść się do książki, jeśli będzie taka możliwość. Niektóre będę opuszczać (np. mity o wyższości europejskich kosmetyków nad amerykańskimi), zachowam najważniejsze. Tyle tytułem wstępu, teraz przejdźmy do mitów.
Mit 1:
Istnieją produkty do pielęgnacji skóry, które są lepsze niż Botox lub lepsze
niż wypełniacze.
Fakt:
W ciągu ostatnich kilku lat firmy kosmetyczne twierdziły, iż ich produkty mogą
konkurować, a nawet mieć lepsze efekty niż zabiegi medycyny estetycznej, takie
jak Botox.
Reklamy
w magazynach modowych dla kosmetyków tego typu często straszą, jak
niebezpieczne mogą być zastrzyki z Botoxu. W Botoxie nie ma nic strasznego (
poza brzmieniem nazwy „toksyna botulinowa). Właściwie, badania dotyczące
skuteczności i bezpieczeństwa mają pozytywne wyniki dla każdego zaburzenia,
które ma toksyna botulinowa leczyć. Tych zaburzeń jest wiele, od porażenia
mózgowego u dzieci, przez bóle głowy do tików ocznych.
Z
drugiej strony, nie istnieją absolutnie żadne badania udowadniające, że
jakiekolwiek kosmetyki do pielęgnacji skóry mogą chociaż w małym stopniu
działać jak Botox, lub inne wypełniacze (Restylane, Artecol), albo jak zabiegi
laserowe. Niezależnie od składników lub obietnic jakie dostajemy, nie jest to
po prostu możliwe. Nawet Botox nie działa jak Botox, jeśli zaaplikujemy go na
skórę, zamiast wstrzyknąć go w mięście mimiczne. Również wypełniacze nie
działają zaaplikowane na skórę. […] Wierzyć, że produkty kosmetyczne mogą mieć
takie działanie, to kompletna strata pieniędzy. […]
Mit 3: Kosmetyki do pielęgnacji skóry należy dobierać na
podstawie wieku.
Fakt: Wiele produktów na rynku ma być przeznaczonych dla
specyficznej grupy wiekowej, szczególnie dla „dojrzałych” kobiet; dojrzałe
najczęściej oznacza kobiety po 50 roku życia.
Zanim przy zakupie kosmetyków zasugerujesz się wiekiem,
zadaj sobie pytanie. Dlaczego grupa kobiet po 50-tce jest zawsze „wrzucona do
jednego worka”. Zgodnie z tą logiką, osoba 40- lub 45-letnia nie powinna używać
tych samych produktów co osoba mająca 50 lat (tylko o 5 lub 10 lat starsza),
natomiast osoba mająca lat 80 powinna stosować te same kosmetyki co 50-latka. Jeśli
nie ma to dla ciebie sensu, masz rację.
Aby wyjaśnić to zamieszanie, musisz wiedzieć, iż skóra ma
różne potrzeby zależne od rodzaju skóry, a nie wieku. Nie każdy w tej samej
grupie wiekowej ma ten sam typ skóry. Twoja codzienna pielęgnacja skóry zależy
od tego jak sucha, zniszczona słońcem, tłusta, wrażliwa, cienka, normalna, albo
problemowa jest twoja skóra. Żadna z tych cech nie jest związana z wiekiem.
Dodatkowo istnieje kwestia trądziku różowatego, łuszczycy, alergii i innych
zaburzeń skórnych, które również nie mają związku z wiekiem.
Tak naprawdę, każdy powinien chronić zewnętrzną barierę
skóry w dokładnie ten sam sposób- unikać niepotrzebnej ekspozycji na słońce
(filtry UV), nie palić, nie podrażniać skóry i używać kosmetyków naładowanych
antyoksydantami i składnikami identycznymi ze skórą (chodzi tu o składniki
identyczne do cementu międzykomórkowego i bariery wodno-lipidowej /od
tłumacza/). Wiele młodych kobiet posiada suchą skórę, natomiast wiele starszych
kobiet ma skórę tłustą z wypryskami (szczególnie kobiety wchodzące w okres
menopauzy, ze względu na zmiany hormonalne).
[…]
Przekroczenie 50-tki nie oznacza od razu, że skóra staje się
wysuszona i potrzebne są kosmetyki do pielęgnacji skóry „dojrzałej”. Właściwie prawie
wszystkie produkty tego typu są po prostu przeznaczone dla skóry suchej i nie
różnią się od innych kosmetyków dla suchej skóry dostępnych na rynku. Poza tym dla
wielu kobiet po 50-tce (łącznie z autorką) walka z wypryskami nie skończyła
się. Pozwólcie mi powtórzyć: nie istnieją produkty przeznaczone dla starszych
kobiet, które rozwiązują inne problemy niż sucha skóra.
Mit 4: Produkty oznaczone jako „hipoalergiczne” są lepsze
dla skóry wrażliwej
Fakt: „Hipoalergiczny” jest to praktycznie nic nieznaczące
słowo.
W przemyśle kosmetycznym termin ten jest niczym innym niż
reklamową „kombinacją’, która sugeruje, że produkt nie powinien (lub ma
mniejsze skłonności) powodować reakcji alergicznych i przez to jest lepszy dla
skóry wrażliwej lub problemowej. „Sugerować” nigdy nie znaczy to samo co „stwierdzać
fakt”, a w tej sytuacji nieprawdą jest, że produkty oznaczone jako „hipoalergiczne”
nie są lepsze dla skóry wrażliwej. Nie istnieją akceptowane metody badawcze, restrykcje
dotyczące składników, regulacje, wskazówki, reguły ani procedury, które miałyby
ustalić, czy produkt jest hipoalergiczny. Firma może oznaczyć produkt jako „hipoalergiczny”,
ponieważ nie istnieją prawne regulacje zabraniające tego typu praktyk. […]
Słowo „hipoalergiczne” nie daje żadnego wytłumaczenia na temat tego, co tak
naprawdę nakładasz na swoją skórę.
Mit 5: „Testowany dermatologicznie” na etykiecie kosmetyku
sugeruje, że produktowi i obietnicom producenta można zaufać.
Fakt: Nie powinno się wierzyć stwierdzeniu „testowany
dermatologicznie”, tak samo jak tytułowi doktorskiemu na etykiecie. Nie oznacza
to, iż dostajesz lepszą formułę kosmetyku.
Istnieje wiele mylących aspektów twierdzenia „testowany
dermatologicznie”. Na szczycie listy jest fakt, iż nie wiemy, jaki dermatolog
badał produkt, co tak naprawdę testował i jakie były rezultaty. […] W
większości przypadków termin ten oznacza iż firma zapłaciła jakiemuś doktorowi,
aby stwierdził, że kosmetyk ten jest dobry (a istnieje wielu lekarzy na
garnuszku u firm kosmetycznych). Albo mogli przeprowadzić badania, ale tylko na
sześciu osobach, lub używając metod, których wyniki będą na pewno pozytywne. A
takie praktyki są to częstsze praktyki, niż myślisz. […]